sobota, 28 września 2013

nauka

Niemiecka rodzina Romeike stała się bohaterem amerykańskich chrześcijan fundamentalistów. Niemcy nie chcieli, aby ich dzieci uczyły się w szkole publicznej, bo ich zdaniem są one antychrześcijańskie, a w podręcznikach więcej się pisze o czarach niż o Bogu. „…każda normalna szkoła każdego typu daje (o ile daje) dziecku okazję uczenia się nie tylko pisać i czytać, ale nawiązywać relacje społeczne i zdobywać społeczne umiejętności nie w niszy, czy w enklawie, ale w społecznym realu, uważam za życiowo bezcenne”
W kwestii, jakie to realne relacje społeczne i umiejętności poza niszowe kształtuje pobyt ucznia w przeciętnej polskiej szkole – to już wyraża skutek społeczny i oświatowy oraz edukacyjny.
A jest to pogłębiająca się przepaść kulturowa i cywilizacyjna naszych absolwentów w tejże właśnie kwestii umiejętności społecznych.
Nie tylko uczy ona, w zgodzie z realem, ale wręcz wymaga ‘doskonalenia’ wzajemnej pogardy, nienawiści, oportunizmu, nieuczciwości, manipulowania dobrem wspólnym we własnym interesie oraz deprecjonowania różnic międzykulturowych i wyznaniowych czy światopoglądowych.
Trzeba wyjątkowo niszowego umocowania doświadczeń osobistych, albo kompletnej izolacji poznawczej od rzeczywistości, aby jakiekolwiek korzyści edukacji społecznej przypisywać pobytowi w szkole publicznej (z reguły) czy innej (czasami).
Jest dokładnie odwrotnie, szkoła polska w tym zakresie degraduje i wyklucza młodzież poza nawias cywilizacji.
Tak, w zgodzie z naszym realem społecznym, bo tam się on kształtuje.
Można się o tym przekonać nawet (i zwłaszcza), studiując enuncjacje nauczycieli na lokalnym związkowym blogu branżowym belfrów (tylko dla osób o mocnych nerwach i aksjologii).
Jej absolwenci, w enklawie humanizmu i cywilizacji społecznych wartości i zachowań obywatelskich, natykają się na odrealniony, zacofany i ksenofobiczny „real”, ukształtowany wyedukowaną praktyką powszechną.
Wartości społecznych kształtowanych przez szkoły publiczne i społeczne, uważam za nieuczciwość, jeśli nie niekompetencję racjonalizacji własnych postaw, umacniającej fałszywe i mylne stereotypy.
Cóż więc po pustej afirmacji wolności wyboru edukacji, jeśli za chwilę deprecjonuje się jeden z nich przeciw drugiemu i to pod pozorem troski o poziom edukacji wartości i kompetencji społecznych?
I nie po raz pierwszy mam wrażenie, że autorytatywnie aranżowany dyskurs, pod wezwaniem równości usiłuje manipulatywnie narzucać racje.
Jedyna lekcja z tego, że taki w istocie jest nasz real kompetencji społecznych, powszechny i przenikający bezwiednie postawy indywidualne, nawet te, lokujące się wyżej przeciętnej.
Rodzina Romeike przezwycięża czary, innym służą one, pomimo edukacji , w najlepsze.
Nad Wisłą, Romejkowie mieliby wolność wyboru katechezy we środy lub czwartki, pod warunkiem ze będzie to ich kompetencja aspołecznie powszechna , a ewentualna jej kontestacja, w imię wolności – niepubliczna

czwartek, 4 lipca 2013

syndrom


Syndrom anty-niemiecki – jak piszesz – nie poraził tylko „reżimu warszawskiego” (co za oksymoron i językowy „potworek” – sic !): radzę przeczytać Pawła Jasienicę, absolutnie nie posądzanego o „pro-komunistyczne sympatie” i jego „Polskę Piastów” czy Jagiellonów. Stwierdzeń niemiecko-żerczych jest tam tyle samo co w przemówieniach tow. Wiesława (a pisane były te dzieła na przełomie lat 50-tych i 60-tcyh XX wieku). Po traumie II wojny światowej była to rzecz naturalna poniekąd (choć nie chwalebna – ale z dzisiejszego punktu widzenia).
Tak wiec w tym toku rozumowania tkwi przede wszystkim uprzedzenie anty-komunistyczne – jakoby to rządzący Polska komuniści manipulowali świadomością Polaków w przedmiocie „niebezpieczeństwa niemieckiego”. W obliczy podzielonego świata było ono realne i rzeczywiste.
Co do tzw. Kresów – już w okresie I wojny światowej niejaki lord Curzon planował granice II RP na Wschodzie wg „swojej linii” (czyli linii etnicznej jak tłumaczyli Brytyjczycy). Przypadek tylko zrządził że Polska ówczesna rozciągnęła się dalej na Wschód po Słucz, a Wilno nigdy nie było „etnicznie” polskie – przypominam (wypadkową tej sytuacji była: Rewolucja w Rosji, przegrana wojna przez bolszewików na terenach polskich, zniechęcenie do walki głównych sił w Europie itd.). Gdyby carat (lub inna forma rządów burżuazyjnych) utrzymałby się w Rosji – traktowanej jako sojusznik Zachodu i członek Ententy – o żadnych „Kresach” nawet byśmy, gdyby nawet odzyskaliśmy niepodległość, nie mogli marzyć. Wykluczone – zarówno z punktu geopolityki jak i interesów „Wielkich Mocarstw”.
I jeszcze jedna rzecz – błąd moim zdaniem dzisiejszych ocen minionych (dawno, bardzo dawno, w czasach zamierzchłych itd.) wydarzeń historycznych – w tym ludobójstw, masowych rzezi, czystek i wysiedleń – polega na tym, że mierzy się je dzisiejszą miarą człowieczeństwa i tzw. praw człowieka: twórcom Ameryki – Waszyngton, Jefferson, Paine czy późniejszy symbol abolicjonizmu A.Lincoln (choć on w mniejszym stopniu, jego powiedzenie, że zniesienie przez niego niewolnictwa jest wynikiem interesu ekonomicznego, a nie przekonań jest tu znamienne) nie przeszkadzało mieć „tabuny” niewolników w swoich hacjendach, czarnych nałożnic traktowanych przedmiotowo itd. A uchodzą za szczerych demokratów i piewców wolności !
Pantha rhei ! Moralizatorzy – nie moraliści – bo to dwie różne sprawy.
A gdy spojrzy się na Macciavellego, tego teoretyka i założyciela tego co zwiemy „polityką” – to ……. nie ma o czym mówić.
Zresztą – sprawa Snowdena, cały entuorage jaki ma miejsce wokoło jego osoby i zachowanie „Wielkiego Brata” zza Oceanu wskazuje na rozbieżność polityki, etyki i praktyki. Retoryka retoryką, prawa człowieka prawami człowieka, sąd „sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie” (Babcia Kargulowa z I części „Samych swoich”). I tak jest z oceną wszystkich rzezi, wysiedleń, czystek, mordów podczas minionych wojen – tych dawnych, bardzo dawnych, zamierzchłych, antycznych: pochylamy się tu na Blogu (i w Polsce aktualnej) nad wysiedleniami Niemców z Ziem Zachodnich czy akcją „Wisła” deportującą masowo ludność „Zakierzońskiego Kraju” na Ziemie Odzyskane – celem podcięcia bazy funkcjonowania faszystowskiej UPA (tak trzeba mówić – to nie Ukraińcy en bloc – a faszyści ukraińscy z którymi polskie państwo musiało walczyć na równi bezwzględnie jak oni z nim). Bo gdy płonie las, nie żałuje się róż……
Polityk ma być przede wszystkim skuteczny. I za to go się rozlicza – dziś jutro i w historii. Taka jest niestety kolej rzeczy.

wolność


Mówimy tu o wolności, prawach człowieka, cywilizacji i kulturze Zachodu chcącej być „w sposób bezwarunkowy uznaną (…) za najsubtelniejszy i najznakomitszy wytwór człowieka”. A jak widać na przykładzie E.Snowdena i zatrzymaniu samolotu Prezydenta Moralesa w Wiedniu (dziś ci „Europejczycy” z Brukseli, Bonn, Paryża, Madrytu i Lizbony nabrali wody w usta ze wstydu i konfuzji – to jest Panie Redaktorze mega skandal i po raz kolejny pokazuje twarz „Wuja Sama” i jego wymiar wolności, demokracji i obyczajów dyplomatycznych !) – jak pisałem wyżej: DUŻY MOŻE WIĘCEJ !Stalin i Hitler mordowali, Obama – laureat pokojowej nagrody nobla – manipulacjami „przejmuje” samoloty, dyplomatyczne ! – głów państw trzecich.
Ten twór – tzw. kultura Zachodu – służy tylko do dominacji nad drugim człowiekiem, nad „Innym”. A retoryka: wolność, prawa człowieka, demokracja, to taka sama gra słów jak dawniejsze uzasadnienia dla podbojów kolonialnych (vide Kongo Leopolda), wojen w III świecie czy obrony „wolnego świata” przed komunizmem. Właśnie chciałabym tylko o historii, o wydarzeniach, bez politycznego ich reinterpretowania. Wiadomo, że trzeba pokazywać tło wydarzeń, ale nie trzeba robić przy tym propagandy. I rzeczywiście z różnymi punktami widzenia, żeby widzieć szerzej, tak jak piszesz o historii Wrocławia. A może nawet we współpracy naukowców, historyków różnych krajów przy wspólnym muzealnym projekcie? (naiwność?)
Może tak,jak zrobione jest Muzeum w Peenemünde. Historia broni rakietowej od jej początków, ideologie, wojna i co po wojnie, łącznie z dużym rozdziałem, jak alianci przechwytywali hitlerowskich naukowców do współpracy przy zbrojeniach w czasie zimnej wojny. Bez sentymentów – tylko historia.
Uczucia i emocje tylko, gdy opowiada się o ofiarach. I bez narodowości.
Jeśli sami nie jesteśmy uczciwi, jak wymagać uczciwości od innych?
A może to taki odprysk naszej świadomości narodowej. Jak możemy kogoś doceniać, skoro sami jesteśmy wiecznie przez wszystkich skrzywdzeni i poszkodowani?
Tak było dawniej, tak jest i teraz (w wielu wymiarach: sprawa samolotu Moralesa jest tego dobitnym przykładem). Jest mu – Zachodowi – obca pokora, tolerancja, wolność i równość – a więc te idee, które tę kulturę wytworzyły. Zwłaszcza w chwilach, gdy wartości te i wzory zechciano by urzeczywistniać w innych realiach kulturowych, lecz bez naszej zachodnioeuropejskiej akceptacji, racji stanu czy interesów.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

rozruch a miernik


Cena cewki 599zł i nie ma pewności, że to właśnie to.... gdy luzuję nakrętkę wtrysku, tryska paliwem non stop pulsacyjnie (wg faz wtrysku), czyli nie jest odcięty dopływa paliwa - tak sądzę. Gdyby jednak przez lanie zimą różnych płynów do zbiornika padła pompa paliwa - byłoby to bardziej realne. Nie wiem jednak jak to ugryźć.
Podepnę miernik pod cewkę na czas rozruchu... jutro koło 14tej i dam znać.
Chyba, że są jakieś inne pomysły ?
Mam jeszcze pytanie, czy pompa wtryskowa jest rozdzielaczem, a ciśnienie wtrysku wytwarzane jest przez elektryczną pompkę przy zbiorniku ? Czy zadaniem elektrycznej jest tylko dostarczenie paliwa na górę, a wtryskowa sama wytwarza ciśnienie i rozdziela? Muszę najpierw rozpoznać jaka cewka jest u mnie, bo tę od obrotów widziałem (popycha dźwignię dawki paliwa), usiłowałem się doszukać tej odcinającej paliwo i nie rzuciła mi się w oczy... no, ale za dnia kiedy usiłowałem wskrzesić agregat miałem na to 2 godziny i rozpocząłem od kontroli paliwa...
W nawiązaniu do moich pytań powyżej odnośnie ciśnienia roboczego paliwa to pytam, bo kiedyś ta elektryczna, jak zaczęła pompować to ładnie cykała i było słychać kiedy ciśnienie wzrasta, bo częstotliwość cykania malała - teraz "pierdzi" jak wariatka - niby daje paliwo, ale może ciśnienie zbyt małe. Sitko na smoku sprawdziłem, a kiedy zdjąłem przewód z pompki i włączyłem agregat to tryska na 2 metry, więc nie wiem czy warto ją rozbierać (rozbierałem i czyściłem w mrozy, w lutym). Skupię się na cewce odcinającej dopływ paliwa, jednak w takim przypadku klimatyzacja musiałby działać minimalnie się otwierać i kiedy pompka napompuje nieco ciśnienia odpala, ale przepływ zbyt mały, aby chodził. Zastanawia mnie bowiem fakt dlaczego odpala skoro cewka nie otwiera paliwa (jeśli jest spalona), chyba że zdarza się tak jak opisałem, że nie spaliła się do końca, a otwiera się minimalnie.  Już wcześniej widziałem ta instrukcje i tak się składa że mam też rejestrator DATACOLD i te 2 rejestratory sie różnią od siebie opcjami drukowania W DataCold da się ustawić ile dni wstecz ma być zrobiony wydruk a w EUROSCAN niema takiej opcji Zostaje tylko program i komputer

uruchomienie

Masz przerwę w obwodzie opcji grzania . Agregat typu maxima po dojściu do temperatury przełącza na grzanie zanim się wyłączy i powtarza ten proces trzy razy , chłodzenie , grzanie , itd. Wyrównuje tym temperaturę na zabudowie.Strzałka na wyświetlaczu w górze czyli grzeje a agregat chłodzi.Uszkodzony elektrozawór grzania. Błędu nie wyświetli. Agragat Carrier Supra 944, odpala na 2 sek i gaśnie, ręcznie na rozruszniku "chodzi" dopóki trzymam rozrusznik - puszczam - gaśnie. Paliwo dostaje, filtr ok. Po zluzowaniu nakrętki wtrysku też widać, że daje paliwo. Nie wyświetla żadnych błędów poza /start fail/ - a tyle to widzę sam, bo nie chodzi :( Dotyczczas jakiś błąd wyrzucał kiedy nie chodził, a teraz nic. Sprawdziłem wszystkie połączenie, nie ma śladów korozji. Co zrobić i gdzie szukać ? Podejrzewam jeszcze jakość paliwa (zimą były dolewane jakieś mieszanki -denaturat i inne pierdoły łącznie z benzyną, jednak chodził, potem już było dolewane paliwo i dzisiaj dolałem pół kotła), ale skoro odpala i wchodzi na obroty, po czym gaśnie to raczej nie wina paliwa. Na ustawieniu start / stop agregat typ Maxima ustawiona np. +4 stopnie dochodząc do temperatury zwalnia , przekracza o stopień niżej , załącza grzanie , wchodzi w obroty , przełącza powyżej 2 stopni od ustawionej temperatury na chłodzenie i znów zwalnia i tak jeszcze dwa razy aż się wyłączy.Pilnowanie takie jest do -12 stopni , poniżej nie pilnuje tylko zwalnia i się wyłącza.

agregat

Chlodnia Carierr na dostawczaku, wszystko tzn. chlodzenie i grzanie hula bez zastrzezen, tylko ze nie wtedy kiedy trzeba. Czesto ale nie zawsze nagle zaczyna mi grzac zamiast chlodzic. Na kablu to samo, rano wchodze do auta a tam +20. Normalnie mam ustawione zawsze na +5. Ogolnie dzieje sie to juz od okolo 3 miesiecy, ale na poczatku stalo sie to raz i potem jakby naprawilo, Teraz caly tydzien po 10-15 minutach nawet nie zdazy zbic temp a juz zaczyna grzac. Czynnik sprawdzony, podejrzewam cos z elektryka, czujnik temp zewnetrznej??, albo jakis zawor. Chyba jednak jest ok. Zawiozłem płytę do znajomego elektronika, okazało się że walnął bezpiecznik (na zdjęciu z prawej strony od styczników, taki okrągły). Gość go wymienił i płyta wstała, ale nadal świecił się ten napis. Po zrobieniu jednej trasy napis zgasł. Agregat jest sprawny a ja nie wiem co o tym myśleć; czy jest ok i napis świecił się tylko przez jakiś czas bo sterownik musiał się upewnić że wszystko jest ok, czy też wysuszyły się przewody, napis zgasł ale pojawi się przy najbliższym deszczu? Inny Agregat: Thermo King MD II Błędy: - niskie napięcie akumulatora - niski poziom płynu chłodniczego Nie odpala pomimo ładowania akumulatora, błąd 61 znika ale w momencie w którym powinien odpalić słychać tylko terkot z trzewi silnika. Pofatygowałem się na górę i sytuacja wygląda tak: terkot dochodzi z rozrusznika, zębatka jest zazębiona i z wielkim trudem ciągnie silnik, strasznie powoli, wieniec obraca się w tempie 1 cm na 2-4 sekundy. Silnik oczywiście nie odpala i pojawia się błąd 20 albo 21 (kurcze, nie pamiętam, w każdym razie ten co oznacza że silnik nie wystartował). Co ciekawe po rozłączeniu zębatka rozrusznika nie cofa się (zostaje na wieńcu :!: ) tak ma być?? Czy może gdyby silnik wystartował to zluzowałby zębatkę i cofnełaby się? I ogólnie zastanawiam się czy to nie wina rozrusznika?